Krawczyk Bożena

Zdjęcie

(1955-2008)
Absolwentka Technikum Ceramicznego w Warszawie, a następnie technik chemik w warszawskim Instytucie Tele- i Radiotechnicznym. Wychowana w patriotycznej rodzinie, córka żołnierza armii gen. Andersa. W „Solidarności” od września 1980 roku, zaangażowana w tworzenie jej struktur w instytucie, współtwórczyni sekcji informacji. Po wprowadzeniu stanu wojennego wydawca biuletynu informacyjnego TKZ „Węzełek”, kolporterka prasy podziemnej „Solidarności” i pism Solidarności Walczącej. Udostępniała swoje mieszkanie na konspiracyjne spotkania, m.in. Seweryna Jaworskiego, Romualda Szeremietiewa, Jana Olszewskiego, a po powrocie z wygnania — Kornela Morawieckiego, Andrzeja Kołodzieja i Hanny Łukowskiej-Karniej. Ofiarna, oddana ludziom, życzliwa, bezinteresowna. Kontestowała obrady Okrągłego Stołu i rzeczywistość po 1989 roku.
Urodziła się 19 stycznia 1955 roku w Warszawie w rodzinie Marii z d. Kępińskiej (rocznik 1913) oraz Henryka Krawczyka (rocznik 1914). Ojciec brał udział w kampanii wrześniowej i — jak wielu Polaków — trafił do obozu jenieckiego w Rosji Sowieckiej. Z nieludzkiej ziemi udało mu się wydostać i wraz z Armią Andersa uczestniczył w działaniach wojennych. Brał udział w bitwie pod Monte Cassino, gdzie jako kierowca ciężarówki dowoził broń i amunicję do stanowisk natarcia na klasztor. Matka natomiast okupację niemiecką przeżyła w Warszawie wraz z córeczką Jadwigą, starszą siostrą Bożeny, która żyje do dziś i mieszka w Warszawie. Po Powstaniu Warszawskim Maria Krawczyk trafiła do transportu, którym z córką jechały do Niemiec. Partyzanci odbili je i udało im się zbiec.
Do zrujnowanej Warszawy wróciły w 1946 roku. Ojciec, tak jak wielu z Armii Andersa, znalazł się po wojnie w Londynie. Po skutecznych poszukiwaniach rodziny przez Czerwony Krzyż, wrócił do Polski w 1947 roku.
Bożena wychowywała się w katolickiej i bardzo patriotycznej rodzinie. Rodzice nigdy nie chodzili na pochody pierwszomajowe, a ojciec, jako żołnierz gen. Andersa, był szykanowany i miał trudności ze znalezieniem pracy.
Bożena Krawczyk ukończyła Technikum Ceramiczne w Warszawie i niedługo po maturze została zatrudniona w Instytucie Tele- i Radiotechnicznym na stanowisku technika chemika. Gdy powstała „Solidarność z wielkim zaangażowaniem włączyła się w budowanie struktur związku w instytucie. Wraz z grupą współpracowników: Joanną Pacewicz, Piotrem Wawrem, Adamem Lewandowskim, Jerzym Góreckim, Martą Dąbrowską i Ryszardem Morawieckim założyła w instytucie sekcję informacji koła NSZZ „Solidarnosc .
Po początkowych perturbacjach z aparatem partyjnym instytutu sekcja ta uzyskała dostęp do radiowęzła i regularnie nadawała autorskie programy informacyjno-publicystyczno-historyczne.
W pierwszym dniu stanu wojennego, gdy do instytutu wtargnęło SB i wzięło na wielogodzinne przesłuchanie przewodniczącą sekcji informacji Joannę Pacewicz, Bożena Krawczyk zorganizowała „ministrajk okupacyjny”, ogłaszając, że nie opuści instytutu, dopóki Joanna nie zostanie zwolniona. — W przeciwnym razie niech zaaresztują wraz z nią „nas wszystkich” — przekonywała. W tym dniu, po informacjach odczytanych w radiowęźle przez partyjnych pracowników, dotyczących stanu wojennego, militaryzacji instytutu i możliwych karach, jakie mogą czekać niesubordynowanych pracowników, była to z jej strony nie lada odwaga. Instytut to jednak nie huta czy kopalnia i Joannę Pacewicz zwolniono przed północą.
Sekcja informacji Instytutu Tele- i Radiotechnicznego zeszła wtedy do podziemia i zaczęła nieregularnie wydawać wewnętrzny biuletyn informacyjny pod nazwą TKZ (Tymczasowa Komisja Zakładowa) „Węzełek”, zamieszczając w nim bieżące informacje dotyczące podziemnej działalności „Solidarności”.
Krawczyk czynnie włączyła się w kolportaż podziemnej prasy na terenie instytutu i nie tylko, a po powstaniu Solidarności Walczącej rozpowszechniała gazetki SW, których w tamtym czasie docierało najwięcej spośród różnych podziemnych czasopism.
Na przełomie roku 1984 i 1985 w swoim mieszkaniu na warszawskiej Woli składała wraz z dwójką przyjaciół, Jackiem Szumańskim i Ryszardem Morawieckim, kilka tysięcy egzemplarzy wydawanej w podziemiu książki Adama Michnika „Niezłomny z Londynu”, a także około tysiąca egzemplarzy jednej z książek Jacka Kuronia.
Zdarzyło się, że cały nakład omalże nie wpadł w ręce bezpieki, W kwietniu 1985 roku, gdy wszystkie egzemplarze książek były już gotowe i czekały na odbiór do kolportażu, Ryszard Morawiecki ze swoim przyjacielem ze studiów Mariuszem Kamińskim z Wałbrzycha przyjechali do Bożeny Krawczyk na Wolę po odbiór kilkudziesięciu „jeszcze ciepłych” książek. Panowie trochę się zasiedzieli i wyszli od Bożeny po północy, Krawczyk spostrzegła z balkonu, że w pobliże ich samochodu podjechał radiowóz i dwóch milicjantów zaczęło ich legitymować, a następnie przeszukiwać auto. Zauważyła, że milicjanci znaleźli książki i jednego z kolegów wsadzono do radiowozu, a do samochodu kierowcy wsiadł drugi milicjant. Potem oba auta odjechały. Bożena Krawczyk, nie namyślając się wiele, angażując do tego mamę (ojciec już nie żył), zniosła pozostałe w domu książki do piwnicy. Dwie drobne kobiety, w tym jedna już mocno starsza pani chodząca w gorsecie, w ciągu niecałych dwóch godzin oczyściły mieszkanie.
Esbecy rano przyszli do pracy Mariusza Kamińskiego, który wcześniej już trzy miesiące siedział w areszcie za działalność w podziemnej „Solidarności”, i przesłuchiwali jego współpracowników oraz dyrekcję. W pracy Ryszarda Morawieckiego nie pojawił się żaden esbek (oprócz milicjanta, który zatrzymał dwóch niefrasobliwych panów, okazał się on byłym pracownikiem instytutu i z samego rana przyjechał poinformować o zdarzeniu).
Bożena Krawczyk z dużym zaangażowaniem rozpowszechniała wśród kolegów z pracy, wśród znajomych i w rodzinie nie tylko gazetki SW, ale także idee Solidarności Walczącej. Przez bliskich kolegów w pracy była nazywana żartobliwie „eswujka”.
Już po aresztowaniu Kornela Morawieckiego, za pośrednictwem Seweryna Jaworskiego, nawiązała kontakt z członkami MRKS, m.in. z Krzysztofem Wolfem i Edwardem Mizikowskim, wspólnie zaczęli działać w strukturach SW.
W mieszkaniu Krawczyk na Woli odbywały się konspiracyjne spotkania. Bywali tam Seweryn Jaworski, Romuald Szeremietiew, mecenas Jan Olszewski, a po powrocie z wygnania Kornel Morawiecki, Andrzej Kołodziej i Hanna Łukowska-Karniej.
Kornela Morawieckiego Bożena poznała w Częstochowie, w czasie drugiej pielgrzymki Jana Pawła Il do Polski. Było to niezwykłe zdarzenie,
gdyż w dwumilionowym tłumie ludzi wypatrzył go jego brat. Był to jedyny raz, gdy bracia spotkali się w czasie sześcioletniego ukrywania się Kornela. Bożena, Kornel i jego brat jechali z Częstochowy razem pociągiem do Wrocławia. Kornel wysiadł w małej miejscowości podwrocławskiej i zniknął.
Bożena Krawczyk kontestowała rozmowy Okrągłego Stołu, o którym wyrażała się z wielką dezaprobatą. Nie akceptowała porozumienia z komunistami i trochę żałowała, że kilka lat wcześniej składała książkę Michnika.
Gdy Kornel Morawiecki przedstawił swoją kandydaturę na prezydenta, z bardzo dużym zaangażowaniem zbierała podpisy, nie tylko wśród znajomych i rodziny, ale także na ulicach warszawskiej Pragi i Woli. Mówiła potem: „Gdyby ci młodzi ludzie we Wrocławiu z choć takim samym zaangażowaniem jak ja zbierali podpisy, to Kornel na pewno by te sto tysięcy zebrał”.
Przysięgi Solidarności Walczącej Bożena nigdy nie złożyła, gdyż, jak sama mówiła, nie przysięga, ale zwykła ludzka przyzwoitość nakazuje człowiekowi tak, a nie inaczej postępować.
Bożena Krawczyk była człowiekiem prawym, życzliwym i ufającym ludziom, ale gdy raz straciła do kogoś zaufanie, bardzo trudno było je odzyskać. Własnej rodziny nie założyła, ale przyjaciół traktowała jak rodzinę. Była bliską przyjaciółką Anny German, wspierała ją i jej bliskich w czasie choroby.
Piosenkarkę poznała na początku lat siedemdziesiątych, kiedy to z przyjaciółką przychodziła na jej koncerty. Była wielbicielką jej śpiewu i po którymś z kolei występie i jej wizycie z kwiatami w garderobie Anna German zaprosiła ją i jej koleżankę do swojego domu, na ulicę Reymonta na Piaskach. I tak zaczęła się wieloletnia przyjaźń. „Wstęgą porozumienia były cechy charakteru Bożenki, które Ania odkryła natychmiast, emanowały one z niej w każdej chwili i każdej sytuacji. Dobroć, bezinteresowność, życzliwość, uczynność, niezawodność, wierność w przyjaźni wobec bliskich osób, niezwykle pogodne usposobienie wraz ze zdolnością do uchwycenia komicznych sytuacji. Krótko mówiąc, Bożenka była osobą, która w życiu codziennym realizowała przesłanie zawarte w słowach przykazania: kochaj bliźniego swego jak siebie samego” — napisał we wspomnieniach mąż Anny German Zbigniew Tucholski. To on przyjmował Bożenę Krawczyk do pracy w kilkudziesięcioosobowym zespole Zakładu Materiałoznawstwa Instytutu Tele i Radiotechnicznego w Warszawie, który Tucholski opuścił na początku 1981 roku.
Kiedy Anna German zachorowała w 1979 roku, przyjaźń z Bożeną Krawczyk pogłębiła się i nabrała innego charakteru. Bożena bardzo się zaangażowała we wsparcie rodziny Anny German w trudnym czasie, gdy choroba postępowała, pomagała też w opiece nad ich kilkuletnim wówczas synem. „Uderzająca była troskliwość i opieka, jaką Bożenka okazywała rodzicom, cieszyła się również sukcesami sportowymi swoich siostrzeńców, którzy byli wysokiej klasy zapaśnikami” — wspominał Tucholski.
Bożena Krawczyk zmarła po długiej i ciężkiej chorobie 27 stycznia 2008 roku. Pochowana została na warszawskim cmentarzu na Bródnie. Na jej pogrzebie Edward Mizikowski powiedział: „Jesteśmy zobowiązani walczyć o godność i honor naszych żołnierzy Niepodległości. Oni złożyli przysięgę na Wierność Ojczyźnie — Polsce. Bożenka była wśród nich”.